Finansowe podsumowanie lutego 2019...
I tak oto zleciał luty . Wiosna na przednówku, dnie dłuższe, słońce wysoko i nawet zapach w powietrzu jakiś inny. Weselszy. Kocham wiosnę. "Ja nie chcę wiele: Ciebie i zieleń,,,"
Luty był pierwszym miesiącem od niepamiętnych czasów, kiedy wprowadziłam sobie żelazną dyscyplinę finansową. Postanowiłam wydawać pieniądze tylko na to, co naprawdę niezbędne (co i tak nie do końca się udało) i popracować nad swoim stosunkiem do pieniędzy oraz słabością do niepotrzebnych zakupów ;). Wiecie już ile dobrego przyniosło mi to 28- dniowe wyzwanie, jaki fan mialam z kombinowania i z rozpoczęcia procesu odgracania mojej przestrzeni zyciowej, ale nie wiecie jeszcze że..... jestem z siebie naprawdę dumna :).
Jedzenie domowe i rachunki: stała i póki co niezmienna jeśli chodzi o wysokość-pozycja w budżecie: 400 PLN dorzucane do domowych finansow. Generalnie obejmuje "wikt i opierunek" :).Mam naprawdę komfortowe warunki domowe i dziekuję Bogu za moich kochanych, wyrozumialych staruszków.
Transport: 100 PLN to wydatki poniesione na paliwo. Ta kwota to wynik moich starań ograniczenia używania samochodu do minimum, a także drobnych zapasów paliwa ze stycznia. Poza tym luty był krótkim miesiącem- obejmował zaledwie 20 dni pracujących. Wydatki uważam za normalne i raczej znośne. Niestety nie ma opcji zeby cokolwiek tutaj poprawić. No chyba, że zdecyduję się zamienić strzałę na rower ;).
Kosmetyki:prawdziwie imponujące i robiące wrażenie 10,5 PLN. ha! Kupowałam same niezbędne niezbędniki w postaci artykułów higienicznych i kostkę Dove ( swoją drogą bardzo uniwersalny i wszechstronny produkt- już znalazłam dla niego kilka zastosowań). Póki co nadal czyszczę swoją półkę z zapasami kosmetycznymi i boję się co to będzie kiedy ujrzę w niej dno....Obawiam się że już w marcu wydatki w tej kategorii będą znacznie wyższe- potrzebuję kilku rzeczy na już. A póki co nie udało mi się wykombinować zamienników dla kolorówki -sok z buraka zamiast pomadki? ;)
Jedzenie do pracy i małe smaczki: 15 PLN. Na tą kategorię składają się głównie obwarzanki z serem- moja miłość, słabość i prawdziwe uzaleznienie :D. Kupowałam też jakieś drobne owoce, warzywka do pracy. Skromnie. Praktycznie zero słodyczy.
Telefon: 5 PLN. To kwota, którą wydałam na zakup pakietu smsów. Z telefonu korzystam glownie w tym celu. Jesli chodzi o dzwonienie i internet- do tych celow sluzy mi telefon sluzbowy.
Wyjścia miasto: 10 PLN. Luty nie był miesiącem obfitującym w życie miejskie. Chyba w ogóle moje życie nie jest. Mam dosyć wąskie, sprawdzone grono bardzo bliskicj przyjaciół ( to niemalże moja druga rodzina- z wyboru ;)). Spotykamy się regularnie, ale raczej odwiedzając wzajemnie w domach. W tym miesiącu spotkałam się z dawno niewidzianą koleżanką na kawie. I to w zasadzie tyle. Zawssze miło wyjść do ludzi i podelektować się wyborną kawką w doborowym towarzystwie.
Rozrywka: 65 PLN. Tutaj wliczam mały wypad do spa i wizytę w kinie na walentynkowym seansie, na który to udało mi się namówić mojego towarzysza życia ;). Jakoś nie świętujemy hucznie tego święta, a kupowanie prezentow wydaje mi się niepotrzebną fanaberią. Ale spędzić w ten dzien (i nie tylko ten!) razem mile czas... łaj not :). Poza tym jak pisałam w poprzednim poście- wybrałam się z rpzyjaciolką do kina na darmowy seans filmu "Generał Nil". Byłyśmy równiez na konferencji w filharmonii. Z wydatków na tą kategorię jestem zadowolona- nie dziczeję całkiem, czasem wychodzę do ludzi, celebruję codzienność ponosząc minimalne koszty. Chyba o to w tym wszystkim chodzi.
Fundusz wakacyjny: 100 PLN. Bez zmian. W sumie nie wiadomo czy w tym roku gdziekolwiek uda nam się wyjechać- bo pojawiły się na horyzoncie pewne dosyć powazne plany, ale zobaczymy. A fundusz celowy i posiadanie środków na godzinę "W" nigdy nie zaszkodzi. Cały czas z tyłu głowy mam rownież świadomość potrzeby stworzenia kolejnego funduszu- czegoś na kształt funduszu awaryjnego- czyli na wypadek awarii sprzętu, czy konieczności wymiany telefonu, komputera itd. Chciałabym zgromadzić na ten cel środki w wysokości 1000 PLN/2000 PLN- ale to na razie baaardzo odległa perspektywa. Przy obecnym budżecie napiętym jak plandeka na żuku chyba w ogóle nierealna...
Datki, prezenty, inne: 100 PLN. W kategorii mieszczą się wszystkie inne wydatki- min. na zakup suplementów, drobiazg dla siostry, koszty uslug pocztowych i zaświadczenie urzędowe ( 30 pln).
Summa sumarum- miesiąc zamknęłam w zawrotnej kwocie 805,50 PLN !!!!
Nigdy dotąd nie zdarzyło mi sie wydać tak mało :). Jestem z siebie mega dumna i mega zadowolona. Żyłam trochę jak asceta licząc każdy grosz i na każdym kroku wprowadzając sobie nowe ograniczenia, ale.... czy przez to byłam mniej szczęśliwa? Czy cokolwiek mnie ominęło? Czy coś straciłam? Jakoś w ogóle tego nie czułam. Uczuciem, które za to często towarzyszyło mi w miesiącu lutym był... spokój. Nie odczuwałam za to dekoncentracji spowodowanej rozkminami gdzie i co MUSZĘ SOBIE KUPIĆ i skąd na to wytrzasnąć środki finansowe.
Generalnie więc eksperyment uważam za udany i pewnie jeszcze kiedyś będę chciała się zahibernować ponownie ;). Całe doświadczenie uświadomiło mi również jak wazne jest planowanie- i próba przewidywania wydatków na poszczególne kategorie. Oczywiście nigdy scenariusz nie pokryje się 1:1 z rzeczywistością, ale jednak pozwala nam porządkować pewne rzeczy w głowie, organizować budżet, dokonywać szacunków itd.
Już wiem, że marzec nie będzie równie kolorowym miesiącem jeśli chodzi o finanse. Zamierzam odwiedzić fryzjera, zacząć kupowac prezenty urodzinowe dla dwóch bliskich mi osób ktore mają urodziny w kwietniu. Poza tym spodziewam się również kilku kosztów urzędowych. Ale podchodze do tego wszystkiego z optymizmem. Może to wiosna tak na mnie wpływa? :)
Woooow - szczerze te wydatki są mega imponujące - biorąc pod uwagę, że tak naprawdę wydałaś 400 zł - a 400 zł to wikt i opierunek. Serio to mega motywujące i uświadamia, że wcale tak dużo do życia nie potrzeba. Gratuluje - bo ewidentnie udało się spełnić założenia.
OdpowiedzUsuń