Finansowe podsumowanie stycznia 2019...

cześć i czołem!
Muszę się przyznać , że niespecjalnie lubię okres następujący po szaleństwie Bożonarodzeniowym, Sylwestrze i Nowym Roku. Czas szumnych nowych początków, wielkich planów, ambitnych postanowień- i małych realizacji…;). Jedyne co mnie cieszy w tym okresie to zakup nowych, świezutkich kalendarzy książkowych- gotowych do zapełniania myślami, notatkami i zapiskami natury wszelakiej.
W tym roku styczeń  zleciał jak z bicza strzelił! To z racji intensywnego grafiku i sporej ilości zajęć.
Muszę tez przyznać, że jeśli chodzi o realizację budżetu-   niespecjalnie mam się czym się chwalić i dlatego opóźniam publikację tego wpisu jak tylko mogę :D. Z drugiej jednak strony- dobrze mieć miejsce gdzie można swobodnie snuć refleksje na temat finansów i (NIE)radzenia  sobie z nimi.
Tym, co mnie absolutnie pogrążyło w ubiegłym miesiącu były… tak, tak- sales! Popłynęłam do tego stopnia, że zrodziły się we mnie wyrzuty sumienia i cos na kształt ‘moralniaka’.
Rzeczywisty rozmiar moich przewinień jest widoczny jak na dłoni dzięki spisywaniu WSZYSTKICH- nawet najdrobniejszych wydatków. I tak oto okazuje się, że zakupowy haul pochłonął więcej niż rachunki i jedzenie…. Łącznie wydałam 1480 PLN- co jak na singla mieszkającego z rodzicami jest uwazam kwotą wysoką i świadczy raczej o tym, że nadal nie panuję nad swoim budżetem.
Konkrety:
Jedzenie i rachunki: stała pozycja w budżecie- niezmienne 400 PLN dorzucone do domowego budżetu. Cały czas mam wątpliwości czy to nie za mało i czy nie pasożytuję trochę na moich rodzicach….

Transport: koszty benzyny i zakup kilku biletów na srodki komunikacji publicznej -100 PLN. Jestem zadowolona z tej kategorii.  Zima i opady śniegu spowodowały, że kilka razy  skorzystałam z uprzejmości znajomego i zabrałam się z nim do pracy.  Oczywiście  wiązało się to ze stratą czasu- ciężko się  bowiem zgrać idealnie- ale finansowo wyszło całkiem w porządku- więc chyba było warto.

Kosmetyki: 54,5 PLN. Nadal co do zasady staram się nie stockować i unikac wszelkiego magazynowania i generowania kosztów. Niestety w styczniu skończył mi się podkład, a jak wiadomo bez podkładu - z domu ani na krok więc byłam zmuszona nabyc nowy- w jakze okazyjnej cenie. Kolejny odkupiłam  od siostry której nie pasował odcień- dla  mnie za to był idealny! Podejrzewam, że przy oszczędnym stosowaniu do kwietnia będę miała spokój. Poza podkładami- drobiazgi typu lakier do wlosow i pasta do zębów. Raczej absolutne minimum. 

Odzież: kategoria o podtytule- ‘moralniak’: 543 PLN. Gruba przeginka. Niby niczego nie potrzebowałam, ale nagle wszystko miało wybitnie okazyjną i atrakcyjną cenę i wołało do mnie z witryny ‘mamo’  ;). Co ciekawe- w zasadzie bardzo rzadko odwiedzam galerie handlowe- większość zakupów dokonuję podczas przypadkowych, sporadycznych wizyt, albo droga internetową- ach, te kuszace newslettery. Garderoba na wiosnę prawie gotowa i WYDAJE MI SIĘ (słowo -klucz) że naprawdę nie potrzebuje już niczego nowego. Spełniłam swoje marzenie o klasycznej czarnej sukience z golfem, sukience w kolorze wina i intensywnej zielenii ( wiosno, przybywaj!). Kupiłam  bardzo dobra jakościowo sukienkę czerwoną na lato, czerwone sandałki o których marzyłam od dawna,  dwa sweterki, 14 (!) par skarpet H&M, ołówkową spódnicę- teoretycznie pasującą do wszystkiego i eleganckie zielone spodnie. Wpadła mi w łapki tez praktyczna czapka i rękawiczki- będzie na następny sezon zimowy. Wiem, ze moja lista zakupów wola o pomstę do nieba i jedyne co mnie tłumaczy (czy w ogole można mowic o usprawiedliwieniu?) to fakt, ze  wydałam na ten cel dodatkowo zarobione srodki. Najgorsze ze wydatki w tej kategorii pochlonely ponad 1/3 całosci mojego miesięcznego budżetu… Chyba wymagam terapii.

Jedzenie do pracy i małe smaczki: 32,4 PLN. Całkiem dobrze. Tutaj znaczną część pochloneły obwarzanki z serem- moja absolutna miłość i uzależnienie nr 1 :D. Nie mogę przejść oboj budki z pieczywem obojętnie...

Telefon: 15 PLN. Trzykrotne doładowanie telefonu typu pre-paid. Z telefonu korzystam raczej sporadycznie- glownie do wysyłania smsów w ramach pakietów.

Rozrywka i wyjścia na miasto: 30 PLN. Styczeń z racji sporej ilości zajęc i dodatkowych obowiązków nie był miesiącem obfitującym w atrakcje i rozrywkę. Zaledwie 2 razy byliśmy w SPA i w kinie na Kogel Mogel 3.  Zdarzyło się jakies wyjście na pizzę i kebaba. Większosc wydatków pokrył MM.

Fundusz wakacyjny: 100 PLN. Jako, że nadal  ciężko mi się ogarnąć w kwestiach finansów i nawet wydatek kilkusetzłotowy przyprawia mnie o bóle głowy- postanowiłam jak zwykle odkładać symboliczne 100 PLN na poczet wakacji.  Póki co nie mam konkretnych planów- jeśli już zdarzy się jakiś wyjazd to raczej tradycyjnie – w PL i w swojskich klimatach. Ale do wakacji daleko, więc nie ma co planować, ale odkładać nie zaszkodzi….

Prezenty: 110,6 PLN. W tej kategorii miesci się zakup leków dla mojego chłopaka, jakiś odzieżowy drobiazg i zrzutka dla mamy z okazji imienin. Jakos ta kategoria w ogole nie boli i nie doskwiera. A nawet cieszy gdy widzi się wdzięcznosc i radosc na twarzy obdarowanego. Całe życie uczę się walczyć z egoizmem.

Inne- w tym datki i leki: 95,5. Wszystkie inne wydatki pochłonęły prawie 1/15 calosci budżetu.
 
Analiza doprowadziła mnie do poważnych wnioskow- wydaję BARDZO mało- na wszystko prócz odzieży. Jest to kategoria, która notorycznie sprowadza  mnie na przysłowiowe manowce i nad którą muszę mocno pracować. Przede wszystkim potrzebuję przestawić sobie klepkę w glowie dot. swiadomosci własnych potrzeb….Drugi wniosek- to że muszę pomyśleć o  dodatkowej pozycji w budżecie  w postaci funduszu awaryjnego- na wypadek ew. napraw sprzętu, zakupu  wadliwej i wyeskploatowanej elektroniki itd. Generalnie staram się eksploatować sprzęt  na maksa. Wykorzystuję jego zywotnosc i niezależnie od trendow i mody- użytkuję poki calkiem nie padnie i póki nie nadaje się do naprawy. Ale doświadczenia grudniowe- zalany komputer, awaria akumultora uswiadomily mi ze warto pomyslec o celowym budzecie na takie ewentualności.

 W lutym chciałabym przeprowadzić hibernację finansową i  wydać możliwie jak najmniej. Nie wiem czy będzie to możliwe- gdyż planujemy likendowy wyjazd- co jak wiadomo pochlania sporo dodatkowych srodkow. Turystyka w PL kosztuje. Mimo to postaram się podjąć wyzwanie.W końcu luty to krotki miesiąc.

Komentarze

  1. Hej!
    Ja też nie przepadam za początkiem roku- za to za "rozpoczynaniem" nowych kalendarzy, i owszem :)
    No to zaszalałaś na wyprzedażach,ja w tym roku jakoś nie miałam potrzeby.
    Obwarzanki z serem, powiadasz :) Cóż, każdy ma jakąś zgubę. Mnie by pociągnęły na dno bułeczki cynamonowe, gdyby tylko takowe były w mojej okolicy. Na szczęście, nie ma.
    Ogólnie, rzeczywiście, wydajesz mało.
    Ja w tym miesiącu przez własną głupotę straciłam 900 zł. Jest cień szansy, że to odzyskam, ale na razie nic nie zapeszam. Pewnie opiszę to na blogu.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Finansowe podsumowanie stycznia 2022....

TANIE GOTOWANIE... czyli przepis na obwarzanki :)

TANIE GOTOWANIE, czyli o kuchni za kilka groszy...