Finansowe podsumowanie marca 2019....
cześć i czołem ! :) Każdorazowo zasiadając do pisania podsumowania miesiąca zadziwiam się, że czas tak szybko mija.... Spoglądam na kalendarz i z szeroko rozdziwioną buzią- że to już? kolejny miesiąc za nami?- zerkam w moje budzetowe zapiski żeby sklecić to i owo :). Po testowaniu budzetu w formie zeszytowej, kalendarzowej, po korzystaniu z dedykowanych do tego celu aplikacji telefonicznych musze przyznać, że obecnie najlepiej sprawdza mi się jednak Excel. Jest to niezwykle wygodne narzędzie. Każdego dnia wstukuję wydatki w danej kategorii, pod konkretną datą. W ciągu dnia wpisuję je w notatniku w telefonie a wieczorem przenoszę do arkusza. Kolejny raz okazuje się, że proste rozwiązania są najlepsze.
Marzec upłynął mi pod znakiem załatwiania sporej ilości formalności urzedowych i wieczornym- szeroko pojętym nicnierobieniu. Zauważyłam, że nadmiar wolnego czasu nie sluzy nie tylko mojemu ciału- wylegiwanie z lapkiem/książką na kanapie, ale też rownież mojej duszy. Od nadmiaru czasu na myślenie -zwyczajnie fiksuję, mnożę problemy i ubijam przysłowiowe gówno na pianę. Pomyślałam nawet jak cudownie byloby móc spozytkowac nadmiar czasu i energii ( ach, ta woda brzozowa! <3) na dodatkową pracę- chocby kilka dni w tygodniu. Bylby to swietny sposob na podreperowanie budzetu i zajęcie glowy czyms innym niz tylko chorymi myślami ;). Jakieś pomysły, inspiracje...?
Jeśli chodzi o finanse to marzec był pod tym względem... mocno przeciętny, czy może "typowy"? Po lutowej hibernacji nie popłynęlam na szerokich galeryjnych wodach, raczej nie szalałam zbyt mocno i w sumie nie widzę wielu obszarów do poprawy. Choć zapewne w marcu nie żylam jak ascetka....
Transport: 105 PLN . Kategoria "w normie".Związana z "nienadużywaniem" samochodu i w miarę stabilnymi cenami paliw. Nadal twierdzę, żę nie ma jak mały, zgrabny samochodzik z niewielkim silnikiem.
Kosmetyki: 62,65 PLN. W porównaniu z poprzednim miesiącem ( kiedy wydałam na chemię około dyszki) można powiedzieć, że zaszalałam, ale też na dobrą sprawę całkiem dużo kupiłam ;). Większość wydatków była przemyślana i planowana. Nabyłam-plyn do demakijażu, art. higieniczne, pasta do zębow, jakis liner marki Rossmanowskiej, kostki Dove ( moje nowa Love :D). Załapałam się też na akcję 2+2 do włosów. Nabyłam 3 szampony i farbę do wlosow. Generalnie jakby się uparł to zważywszy na resztki zapasów i ostatnie zakupy- myślę że kosmetyków stricte do higieny moglabym nie kupować do końca roku ;). W skrytości liczę na coroczną akcję -50% na kolorówkę- bo tutaj nadal mam spore braki. Muszę też przyznać, że przekonałam się do "koszy" w Biedronie ( zwany przeze mnie - badziewiakiem ;)) gdzie można znaleźć kosmetyki w cenach za polowe lub 30 % standardowej wartości. Dla przykladu- Pasta Aquafresh z półki -7 pln, z kosza- na "badziewiaku" do upolowania za 2,99....Mnie to przekonuje. Będę tam zaglądać przy okazji.
Odzież:201 PLN. Po lutowej zakupowej abstynencji w marcu rozpoczęłam uzupełnienie garderoby o kilka wiosennych rzeczy, Drogą zakupu nabyłam 2 spodnice, kolorową koszulę, klasyczną koszulę w paski ( polowałam na nia od dawna), bluzkę i trampki. 2 stówy w portfelu mniej to niby spory wydatek, ale z drugiej strony trzeba się nagradzać.W kwietniu nie planuję zakupowych szaleństw- ale czy się uda?
Jedzenie do pracy i małe smaczki: 13,80 PLN. Osiągnęłam stan absolutnego minimum :D. Planuję chyba nawet wpis na ten temat w najbliższym czasie. Nauczyłam się zabierać posiłki do pracy, staram się odżywiać w miarę zdrowo, planować co zabiorę i jeść możliwie regularnie. Efekty widać głównie w portfelu....
Telefon: 10 PLN. Zawrotna kwota obeujmuje doładowanie telefonu pre-paid. Kupuję pakiet smsów i smsuję jak szalona przez okrągły m-c ;).
Marzec był miesiącem ubogim w atrakcje i rozrywkę. Jakoś wyjścia na miasto nijak się nie kleiły. Kiedy ja miałam wolny wieczór- brakowało towarzystwa albo zwyczajnie chęci żeby wyściubić nosa poza cztery ściany ;). Byliśmy za to na spektaklu teatralnym- w ramach okolicznościowego eventu. Cena biletu- 1 PLN (!!!), które bohatersko wziął na klatę moj towarzysz zycia. Spektakl - wow, było warto. Wydatki na kategorię rozrywka i wyjścia na miasto wyniosły zatem piękne- 0 zł :). Lubimy takie wydatki na kulturę, lubimy.
Prezenty:85,5 PLN. W marcu miał miejsce Dzień Chłopaka- więc bliskich memu sercu Panów ( tato, TŻ -obdarowałam skromnymi, symbolicznymi upominkami).Zaczęłam też kupowanie prezentow dla dwóch bliskich mi osób, które świętują urodziny w kwietniu. Czuję, że przyszły m-c może mi dać popalić w tej kategorii. Ceny są horrendalne i trudno kupić w miarę fajny, praktyczny prezent w niewielkich pieniądzach. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie że to w zasadzie niemożliwe.
Fundusz wakacyjny: 100 PLN. Stała pozycja w moim budżecie.
Inne w tym datki:255, 55 PLN. Kategoria- gwóźdź do trumny. Tutaj-sporo opłat urzędowych, zakup suplementów-(postanowiłam zadbać o zdrowie) opłaty pocztowe itp. Kategoria- wszystko i nic która zebrała się w całkiem pokaźną sumkę.
I tak miesiąc marzec zamknęłam kwotą 1233,19 PLN. Obawiam się, że kwiecień nie będzie pod względem wydatków ani o ciut lepszy. Zobaczymy....
Odzież:201 PLN. Po lutowej zakupowej abstynencji w marcu rozpoczęłam uzupełnienie garderoby o kilka wiosennych rzeczy, Drogą zakupu nabyłam 2 spodnice, kolorową koszulę, klasyczną koszulę w paski ( polowałam na nia od dawna), bluzkę i trampki. 2 stówy w portfelu mniej to niby spory wydatek, ale z drugiej strony trzeba się nagradzać.W kwietniu nie planuję zakupowych szaleństw- ale czy się uda?
Jedzenie do pracy i małe smaczki: 13,80 PLN. Osiągnęłam stan absolutnego minimum :D. Planuję chyba nawet wpis na ten temat w najbliższym czasie. Nauczyłam się zabierać posiłki do pracy, staram się odżywiać w miarę zdrowo, planować co zabiorę i jeść możliwie regularnie. Efekty widać głównie w portfelu....
Telefon: 10 PLN. Zawrotna kwota obeujmuje doładowanie telefonu pre-paid. Kupuję pakiet smsów i smsuję jak szalona przez okrągły m-c ;).
Marzec był miesiącem ubogim w atrakcje i rozrywkę. Jakoś wyjścia na miasto nijak się nie kleiły. Kiedy ja miałam wolny wieczór- brakowało towarzystwa albo zwyczajnie chęci żeby wyściubić nosa poza cztery ściany ;). Byliśmy za to na spektaklu teatralnym- w ramach okolicznościowego eventu. Cena biletu- 1 PLN (!!!), które bohatersko wziął na klatę moj towarzysz zycia. Spektakl - wow, było warto. Wydatki na kategorię rozrywka i wyjścia na miasto wyniosły zatem piękne- 0 zł :). Lubimy takie wydatki na kulturę, lubimy.
Prezenty:85,5 PLN. W marcu miał miejsce Dzień Chłopaka- więc bliskich memu sercu Panów ( tato, TŻ -obdarowałam skromnymi, symbolicznymi upominkami).Zaczęłam też kupowanie prezentow dla dwóch bliskich mi osób, które świętują urodziny w kwietniu. Czuję, że przyszły m-c może mi dać popalić w tej kategorii. Ceny są horrendalne i trudno kupić w miarę fajny, praktyczny prezent w niewielkich pieniądzach. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie że to w zasadzie niemożliwe.
Fundusz wakacyjny: 100 PLN. Stała pozycja w moim budżecie.
Inne w tym datki:255, 55 PLN. Kategoria- gwóźdź do trumny. Tutaj-sporo opłat urzędowych, zakup suplementów-(postanowiłam zadbać o zdrowie) opłaty pocztowe itp. Kategoria- wszystko i nic która zebrała się w całkiem pokaźną sumkę.
I tak miesiąc marzec zamknęłam kwotą 1233,19 PLN. Obawiam się, że kwiecień nie będzie pod względem wydatków ani o ciut lepszy. Zobaczymy....
Dodatkowa praca?
OdpowiedzUsuńJeżeli nie boisz się pracy fizycznej, polecam gastronomię. Pieniądze po kilku/ klikunastu godzinach dostajesz od razu do ręki. Idzie sezon komunijny- potrzebne ręce do pracy- pomyśl o tym ;)
Jejku jak ty mało wydajesz :) Tankowanie mnie rozbraja. Moja Corsa zeżarła w marcu ok 900 zl masakra, co za smok. Czeka teraz na lawetę i złom...
nie boję się cięzkiej fizycznej pracy :). Znalazłam fajną ofertę- pracy fizycznej w nocy i na razie się przymierzam- jak pies do jeża ;). Ale może się odważę.
UsuńCo do auta- polecam mały samochodzik i instalację LPG. U mnie po 2 latach instalacja juz się zwróciła, teraz tylko oszczędności. Ale fakt faktem- nie jeżdzę jakos dużo- 600/700 km miesięcznie...
Kwota końcowa imponująca, chociaż trochę oderwana od rzeczywistości, bo jednak wydatki na jedzenie i mieszkanie to zawsze największe koszty w każdym budżecie, a u Ciebie ten wydatek, niezależnie od tego ile jesz, ile prądu czy wody zużywasz, zawsze wynosi 400 zł. I odchodzi Ci obowiązek planowania posiłków czy przeglądania gazetek w poszukiwaniu promocji, bo po prostu otwierasz lodówkę, a jedzenie w niej jest. :D Zazdroszczę i korzystaj póki możesz, bo pójście na swoje to prawie zawsze bolesne zderzenie z cenami. :D Od początku pisałaś o narzeczonym, macie już z TŻ wybrany termin ślubu? A jeśli tak to masz już plany finansowe na ten dzień - szacowanie kosztów czy jakiś fundusz celowy? Fajnie było poczytać o tych przygotowaniach. :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się Ciebie czyta, szkoda tylko, że tak rzadko piszesz, bo całego bloga pochłonęłam w pół godziny. :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPrzyznam, że bardzo doceniam komfort w postaci możliwości mieszkania z rodzicami. Naprawdę- sporo kasy mozna zaoszczedzic i o wiele rzeczy czlowiek nie musi się martwić, ale chyba jestem świadoma cen i tego jak dużo kosztuje życie. A inna sprawa, że moi rodzice mają dość lekką rękę do pieniędzy i to chyba ja bardziej UŚWIADAMIAM ich ile kasy wydają lekką ręką i ile marnują. Można powiedzieć, że w pewnym sensie nawet WYCHOWUJĘ (choć 'edukuję' to ladniejsze slowo) swoich staruszków..;)
UsuńCo do terminu ślubu- coś tam się klaruje. Mamy już 8 lat stażu i podobne podejście do pieniędzy. Żyjemy na swoim poziomie, bez lansu i szpanu, jestesmy praktczyni a w pewnych kwestiach nawet minimalistyczni. Obojgu nam żyje się tak wygodnie. Nie mamy funduszu celowego na wesele- ale kazde z nas oszczędza na tą okazję. Może uda mi się sklecić post na ten temat...
komplementy dot. stylu pisania- miód na moje serce :). Dziękuję! czuję się dodatkowo zmotywowana żeby od czasu do czasu sklecić dla Was kilka słów..
UsuńPlanowanie nawet w posiłkach przynosi same plusy- równiez dla zdrowia i figury warto zadbać o regularność i zbilansowaną dietę.
OdpowiedzUsuńJa znalazłam fajną ofertę na dorobienie i kto wie, kto wie... może się zdecyduję :)